Mam kołowrotek! Dzień dobry…

Zwykły wpis

Chociaż szczęście mnie rozpiera i od razu chciałabym się pochwalić nowym nabytkiem, to jednak zacznę od części oficjalnej…

Wołają na mnie „tatsu”. Ksywka przylgnęła do mnie tak bardzo, że nie reaguję już na swoje prawdziwe imię. Zajmuję się odtwórstwem wieków „okołogrunwaldowych”. Próbuję utrzymać się z pracy rąk własnych, ale różnie to z tym bywa. Splatam sznurki, tkam krajki i owijacze, szyję torby i sakiewki z płótna oraz haftuję. Rzeczami, do których trzeba nieco siły (kaletnictwo, szyftarstwo), zajmuje się moja lepsza połowa.

Przygoda z przędzeniem zaczęła się bardzo dawno temu, kiedy to w Muzeum Wsi Opolskiej zobaczyłam, jak pracownica przędzie wełnę na kołowrotku. Od tamtego czasu zapragnęła też nauczyć się prząść. Próbowałam zdobyć kołowrotek, ale odniosłam dwie porażki – te, które kupiłam były uszkodzone tak, że nie dałam rady ich naprawić. Stały, kurzyły się.

Po długim czasie, dzięki „Prząśniczce” przypomniałam sobie, że przecież można prząść i na wrzecionie. Zakupiłam, poprzędłam resztki czesanki i na tym musiałam zakończyć. Nie mogłam nigdzie zdobyć runa owczego. No i tak mijał czas…

I nareszcie niedawno dostałam dwa worki runa. Będę musiała je wyprać, przesuszyć, by zacząć prząść.

A dziś wreszcie przyszedł pocztą kołowrotek. Taki działający, kompletny! Nie mogę się nim nacieszyć i wciąż nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Co z tego, że wyłuskałam na niego ostatnie pieniądze, ale jest!  Muszę tylko wybadać najlepszy naciąg linek, by koło obracało się sprawnie, a na wrzeciono lekko nawijała się nić.

Nie mogę się nacieszyć tym, że już jest u mnie. Po tylu latach i wyrzeczeniach, po tak długim czasie oczekiwań i poszukiwań.

Jeśli ktoś chciałby zobaczyć więcej zdjęć i poczytać, zapraszam na bloga.

Dziękuję za uwagę.

Jedna odpowiedź »

  1. Witaj serdecznie przy prząśnicy 🙂 Cieszę się , że kolejny kołowrotek znalazł schronienie w polskim domu . Mam nadzieję, że pokażesz pierwsze motki.
    Czy możesz zrobić jeszcze zdjęcie samego zespołu wrzeciona ? Jestem ciekawa jakie ma rozwiązania techniczne.

    • Postaram się zrobić zdjęcia jutro. Dzisiaj próbowałam prząść,a le strasznie marnie to wychodziło 😦 Muszę przesmarować to i owo, bo się siłuję, zamiast pracować.

      • Bez czyszczenia i smarowania chyba się nie obejdzie:) Wszystkie części powinny chodzić lekko. Jeżeli ząbki na widełkach są lekko zardzewiałe, to też je przeczyść, Najmniejsza nierówność na trasie wełny sprawia ,że nitka się nie przesuwa.
        Kołowrotek jest bardzo ładny i warto poświęcić mu trochę czasu 🙂

        • Tylko muszę zaopatrzyć się w dobre smarowidło, które nie uszkodzi drewna, bo strasznie szkoda by było. Kołowrotek jest w stanie niemal idealnym – tylko kilka dziurek po kornikach znaczy koło. W końcu mam taki, na którym mogę pracować – po prostu sikam ze szczęścia 😀
          Zdjęć nie udało mi się zrobić, bo w południe zjawił się gość i tak jakoś zeszło do wieczora. A nie lubię robić fotografii z lampą błyskową. 😦

          • Kupując Sonatę dostałam małą buteleczkę oleju. Nie wydaje mi się ,aby był jakiś specjalny – do kołowrotków. To olej maszynowy. Używany np.do maszyn do szycia .

            Jeżeli trzpień wrzeciona opiera się na skórce , to ją też natłuść.

            Olejku stosujemy niewiele, ale dość często. Co 2-3 godziny , podczas przędzenia. Jak poznasz swój kołowrotek, to będziesz słyszała , kiedy trzeba go naoliwić.

            • Toteż właśnie o maszynowym myślałam. Ale w domu mam tylko masło i olej roślinny, a to się raczej nie nadaje 😀 😛
              Nie wiedziałam, że trzeba tak często oliwić kołowrotek podczas pracy… dobrze wiedzieć. Skórzane elementy mam tylko przy pedale – działają jako zawiasy.

  2. Witaj, fajnie, że dołączyłaś. Ja mój trzeci kołowrotek, używany oliwiłam olejem lnianym, uprzędłam na nim całą szpulkę, ale ostatecznie i tak kupiłam Sonatę od Kromskich. Pozdrawiam, Ewa 🙂

    • Hejka 🙂
      Oleju lnianego też na już nie posiadam. No pustki w tym domu 😛 Lniany mam, ale pokost, więc raczej to nie te klimaty 😛
      Na kołowrotki od Kromskich patrzyłam i patrzę, ale… cena jest dla mnie zaporowa. 😦 Nie jestem w stanie wydać takiej kwoty 😦 Dlatego poszperałam na allegro i tym razem trafiłam w dziesiątkę 🙂
      Dzięki za porady 🙂

  3. Jako że nie chcę zaśmiecać swoimi postami Prząśniczki, zdjęcia wrzuciłam na swój blog (http://cosel.pinger.pl), dołączyłam komentarz i parę pytań. Jeśli można i wolicie, by wpis znalazł się tutaj, to go skopiuję i wkleję.

  4. Witaj Tatsu 🙂
    Ładny kołowrotek złowiłaś. Mi się marzy kółko typu szwedzkiego, ale obawiam się, że mogłabym zostać wystawiona razem z nim za drzwi 😉 Stężenie sprzętów przędzalniczo-tkackich w moim domu byłoby przekroczone.

    Pozdrawiam.

    • To jest trzeci kołowrotek, jaki posiadam, z czego dwa pierwsze nie nadają się do użytku ze względu na braki w częściach, których nie jestem w stanie sobie dorobić 😦
      W planach jest jeszcze skonstruowanie krosna, na którym będę mogła tkać szersze tkaniny, a nie tylko krajki, czy pasy 🙂
      I to wszystko za zgodą i pod kuratelą mojej lepszej połowy 😛

Dodaj odpowiedź do tatsu Anuluj pisanie odpowiedzi