W tym roku na Jarmarku można spotkać wielu sprzedawców oferujących stare, ludowe narzędzia i przedmioty użytku domowego. Nie brakuje i tych związanych z tkaniem i przędzeniem. Moja kolekcja powiększyła się o kilka nowych skarbów .
Ku mojej radości odkryłam , że wrzecionko kryje w sobie małą tajemnicę . Bardzo lubię, kiedy stare narzędzia noszą ślady ich używania w przeszłości. Bruzdy, wyryte przez nici w drewnie widełek kołowrotka. Gwieździste ślady, pozostawione przez przędzę w otworach wijurka. Ulubione czółenka tkackie, z cienkimi, wytartymi od używania spodami. Te wszystkie szmatki, druciki i sznureczki, którymi wiązano rozpadający się ze starości kołowrotek.
Spójrzcie, co odkryłam, kiedy zabrałam się, po powrocie do domu , za czyszczenie wrzeciona.
Niczym w kapsule czasu, z przeszłości przywędrowała igła z nitką naszykowaną do szycia . Ile czasu minęło od chwili , kiedy szwaczka wpięła ją w len nawinięty na wrzecionie? Co się w tym czasie wydarzyło w życiu prządki ? Wiem o niej tylko tyle, że prawdopodobnie mieszkała w okolicach Lublina i do szycia używała mocnej, równej, zdwojonej lnianej przędzy.
Na Jarmarku, niczym pokemony 😉 , nadal w różnych miejscach znajdują się : dwa kołowrotki, kilka wrzecion typu ruskiego, kilka maglownic z wałkami, grzebienie drewniane do obrywania główek lnu, szczotka do czesania lnu z rzadkimi zębami, czółenko tkackie, tkanina dwuosnowowa, bordowo-czarna, rzadko spotykana szczotka ze świńskiej szczeciny (chyba) do czesania lnu, motki sprzędzionego lnu, zwoje utkanego lnu , nożyce do strzyżenia owiec i krosna tkackie , należące kiedyś do zakonnic. Są to małe , zgrabne krosna , z 4 metalowymi nicielnicami , dwoma pedałami i z wąskim i gęstym grzebieniem.
Pozdrawiam i życzę miłych łowów 🙂
Gratuluję łowów i podziwiam zapał zbieraczy. 🙂