Tag Archives: farbowanie naturalne

Jesienne wyzwanie – kamizela

Zwykły wpis

Próbowałam wcześniej napisać, ale mi nie wyszło 🙂

Zaraz jak tylko Ela ogłosiła jesienne wyzwanie ufarbowałam w runie wrzosówkę i uprzędłam troszkę na kamizelkę. Ponieważ kiepsko mi idzie wstawianie nowego posta to tylko w skrócie dużym i może mi się uda  fotkę pokazać 🙂

Ufarbowałam wełnę w marzannie, utrwalałam octem. Gryzie umiarkowanie :), da się nosić na coś pod spodem.

Cały cykl opisałam http://ankikankankiskakanki.blogspot.com/2012/09/skubana-przerobiona.html

i tutaj: http://ankikankankiskakanki.blogspot.com/2012/09/skubana-wrzosowka-we-wrzesniu.html

Uff, jakoś z mozołem poszło, ale muszę ćwiczyć wordpressa.

Wrotycz.

Zwykły wpis

Zaiste wielka moc tkwi w tym zielsku .Zwykle barwi na zielono, a odcienie zależą od twardości wody i dodanych składników. Ja dodałam trochę ałunu i siarczanu miedzi :

Ostatnio bardzo dużo grępluję i przędę , przygotowując wełenki do tkackich projektów .

Wyzwaniowy szaliczek prawie na ukończeniu, zostało mi z 40 cm. A jak Wam idzie ?

Kampesz, niebieskie drewno, logwood, blauholz

Zwykły wpis

Chwilę się zastanawiałam czy wrzucać poniższego posta również tutaj, ale pomyślałam że jeszcze nikt nie opisywał swoich eksperymentów z tym barwnikiem i może będziecie zainteresowane 🙂

A więc…

Zakochałam się w kampeszu 😀 Szczerze powiedziawszy to zamówiłam go niejako na doczepkę do koszenili i w pewnym momencie się zastanawiałam się, czy się nie wycofać, ale teraz bardzo się cieszę że jednak wzięłam ten barwnik. Nazwy tego ustrojstwa są różne – przykładowe w temacie. Generalnie jest to pochodzące z Ameryki Południowej drewno.

Jak na „niebieskie drewno” przystało, wiórki są czerwone ;-D

Po przewertowaniu internetu względem receprtur (polecam zwłaszcza nieśmiertelne Wild Colours), zdecydowałam się pierwszą próbę zrobić na ałunie z niewielkim dodatkiem kamienia winnego. Polecano dawać około 50g drewna na 100g wełny, ale mi się sypnęło niecałe 60g. Wyszedł z tego mały kubeczek. Zapakowałam w antygwałtkę i zalałam wodą a roztwór przybrał śliczny szkarłatny kolor. Zmełłam w ustach parę brzydkich słów i nastawiłam na gaz. Stwierdziłam że może przynajmniej zrobi się jakaś ładna czerwień. Jakie było moje zdumienie, gdy po wrzuceniu odczynników, kąpiel zaczęła stopniowo ciemnieć, aż osiągnęła kolor atramentu. Pod światło miała barwę jak gencjana. Pogotowałam z godzinę i zostawiłam do ostygnięcia. Potem wrzuciłam wełnę (około 100g), wcześniej wymoczoną w ałunie i kamieniu winnym. To co wyszło widać na zdjęciu (pierwsze od prawej) – ładny dosyć ciemny i nasycony fiolet.

Kąpiel była nadal ciemna więc zdecydowałam że jadę dalej. Po wystygnięciu machnęłam ręką na czesankę i wrzuciłam 130g motek, własnoręcznie przędzionego doubla, który i tak chciałam pofarbować na jakiś tam kolor i stwierdziłam że jasny fiolet (który teoretycznie powinien wyjść z drugiej kąpieli), będzie ładny na czapkę albo rękawiczki. Po wyjęciu ze zdumieniem odkryłam dosyć ciemny atramentowy granat. Fioletowy poblask prawie zniknął, a pozostała niebieskość 8-D

Podrapałam się w głowę i wrzuciłam (oczywiście po wystygnięciu) kolejną 100g partię czesanki. Zadowoliłby mnie jasny szaro-atramentowy, ale wyszedł kolejny atrament, choć nieco jaśniejszy niż poprzedni.

Kąpiel wyczerpała się dopiero gdzieś po szóstym razie. A raczej wyczerpała się moja cierpliwość bo ostatnia (szósta) setka wełny wyszła już po prostu jasnoszara. Przypuszczam że jeszcze by co nieco wyciągnął, ale już mi się nie chciało. Od mniej więcej czwartego razu wychodziło bardziej szaro niż granatowo.

Na fotce widać kolejne barwienia kolejno od prawej do lewej (brak ostatniego, który jeszcze się moczy a nie chciało mi się czekać aż wyschnie)

Jedynym minusem tego barwnika jaki zauważyłam, jest to iż pochodzi zza morza i jest kompletnie niehistoryczny na czasokres w Europie jaki mnie interesuje (patrząc pod kątem rekonstrukcji historycznej). Ale i tak zamierzam go używać (choć z zastrzeżeniami żeby nie było że oszukuję), zamiast indygowca (który mi kompletnie nie wychodzi) i urzetu (którego nigdzie nie można dostać).

Podobno bywa też różnie z jego światłotrwałością – czas pokaże. Niemniej jednak jest chyba sensowną alternatywą w tworzeniu palety barw. Straszliwie mi brakowało tych wszystkich niebieskości. A po głowie już chodzą mi pomysłý jak by tu pobawić się mieszaniem z koszenilą lub żółciami i uzyskać zupełnie nowe kolory 😀

PS: Fotki na moim monitorze wyszły nieco jaśniejsze niż w rzeczywistości, no ale to normalny problem przy oddawaniu kolorów via fotografie :-

Wiosenne farbowanie – kora dębu.

Zwykły wpis

Wiosenne prace w ogrodzie sprzyjają eksperymentowaniu z barwieniem przy użyciu kory. Z pewnością dobre rezultaty przyniesie użycie kory dębu, orzecha, jabłoni, berberysu. A przecież  to nie jedyne drzewka i krzewy, które wymagają przycinania.

wełna z owcy pomorskiej i kora dębu

Jeżeli nie mamy czasu  i ochoty na zastosowanie bardziej pracochłonnej techniki, możemy wrzucić rozdrobnioną korę do słoika, dodać wełnę , zalać ciepłą wodą, dodać ewentualnie jakieś odczynniki i postawić słoik na słonecznym parapecie lub ciepłym piecu –  kaflaczku.

kora dębu

Wełną przed włożeniem należy rozwinąć z warkoczyka i od czasu do czasu trzeba potrząsać słojem, aby barwnik wszędzie dotarł. Chyba, że chcemy uzyskać efekt cieniowania kolorów.

Warto też na bieżąco opisywać próbki kolorów, bo niektóre są bardzo podobne.  Ja robię to tak :

Metoda  solarna jest bardzo prosta i nie zajmuje wiele czasu, a zawsze istnieje szansa, że we własnym ogródku lub pobliskiej łące odkryjemy ciekawe zielska do farbowania. Dla mnie takim odkryciem , w ubiegłym roku był rdest ptasi, który barwi na żywy zielony kolor.